dżungla! |
Jest w Indonezji kilka rzeczy i
miejsc, bez których pobyt w tym kraju byłby niepełny. Na blogu już mogliście
przeczytać o kilku diamentach w indonezyjskiej koronie, jednak prawdziwy
brylant był dopiero przed nami.
W języku indonezyjskim (bahasa
indonesia) ORANG znaczy człowiek. Orang – Orang to ludzie – Indonezyjczycy mają
bardzo prosty sposób na tworzenie liczby mnogiej. Może być orang putih, czyli
człowiek biały, może być orang hitam – człowiek czarny, ale może być także
orang hutan. Ten ostatni to człowiek lasu.
Kalimantan – tak nazywa się indonezyjska
część, trzeciej, co do wielkości wyspy na świecie, Borneo (większe są tylko
Grenlandia i Nowa Gwinea). Pozostałe pomniejsze skrawki zajmują Malezja i
Brunei. Powierzchnia tego niezwykłego miejsca jest niemal trzykrotnie większa
od terytorium Polski, ale mieszkańców ma prawie trzy razy mniej od naszego
kraju, bo tylko 14 milionów. Borneo to las, najcudowniejszy las na świecie –
wilgotny las równikowy, który swoim bogactwem zaskakuje po dziś dzień. Wciąż
odkrywane są tutaj, co raz to nowe gatunki flory i fauny. Według WWF (Światowy
Fundusz na Rzecz Przyrody) w 2006 roku na wyspie odnotowano 52, a od 1996 roku 361 nowych
gatunków roślin i zwierząt.
Raj na ziemi, może nie ze względu
na widoki, ale na bogactwo naturalne. Kalimantan to skarb na mapie świata.
Diamenty, złoto, ropa, za tymi rzeczami przyjeżdżają tu nie tylko
Indonezyjczycy, poszukujący lepszego życia, ale także inwestorzy z Europy,
Ameryki Północnej i Australii. Każdy chce, choć trochę, zasmakować borneańskich
bogactw.
My również
ulegliśmy czarowi Borneo. Nie w kontekście świecących błyskotek lub oleistych
baryłek ropy – urzekły nas brązowo – rude, uśmiechnięte i niezwykle mądrze
spoglądające ORANG HUTAN. W sercu kalimantańskiej dżungli przyszło nam ujrzeć ludzi lasu – orangutany.
Niezwykłe
małpy, należące do rodziny człowiekowatych można spotkać jedynie na Borneo i
Sumatrze. Nigdzie indziej na świecie, w naturalnym środowisku, ich nie zobaczycie.
Rozumne, wysoce inteligentne i w swoich zachowaniach najbardziej przypominające
ludzi. Badania jednej z borneańskich populacji orangutanów dowiodły, że, tak
samo jak człowiek, używają narzędzi do zdobywania pożywienia.
Patrzyłem i nie
mogłem się nadziwić. Podobieństwo do człowieka było ogromne. Przede wszystkim
oczy. Bystre, myślące, niektóre zdziwione, zaskoczone, a inne dumne i
aroganckie. Niezwykłe stworzenia prowadzą tryb nadrzewny, dlatego najlepiej
odnajdują się w pierwszorzędnym wilgotnym lesie równikowym, czyli tam, gdzie
wysokie na kilkadziesiąt metrów drzewa, wyrastają jedno obok drugiego. Poruszanie
się po gałęziach, za pomocą długich rąk, jest ich domeną. Jedzą głównie owoce –
ich ulubionym przysmakiem są fioletowe, ostre jagody (spróbowałem, przepyszne!),
a także termity, liście i od czasu do czasu węże. W swojej dzikości są najmilsze
i najmniej agresywne spośród wszystkich małp.
przysmaki! |
Kalimantan to
dom orangutanów, który przez ostatnie lata, systematycznie jest im zabierany. Wycinka
lasów równikowych trwa w najlepsze. Indonezyjski rząd chętnie sprzedaje kolejne
tereny zagranicznym konsorcjom naftowym, ciesząc się 65% podatkiem, który nakładany
jest na inwestorów. Krótkowzroczność Indonezyjczyków to niestety ich choroba
narodowa.
Powstało kilka
organizacji, których celem stała się odbudowa domu i ochrona orangutanów. Zajmują
się m.in. młodymi Pongo (nazwa
łacińska), których matki zostały zabite przez kłusowników. Uczą je wspinać się
na drzewa, pokazują, co im wolno jeść, a co nie. Pomagają im w powrocie do
dzikiej dżungli.
nadrzewne akrobacje |
W środku lasu,
spotkaliśmy młodą dziewczynę. Trzymała na kolanach malutkie zawiniątko. Czule
je obejmowała, karmiła mlekiem z butelki. Miało na sobie pieluchę, ssało smoczek,
bawiło się pluszową małpką. Początkowo myśleliśmy, że to jej dziecko. Bawiła
się z nim troskliwie i z niezwykłym zaangażowaniem. To był jednak malutki, 4-miesięczny orangutan, który
już nigdy nie spotka swojej biologicznej matki.
mama z synkiem |
czteromiesięczny maluch - sierota |
Czy te oczy mogą kłamać... ? Na pewno nie. Czyżby ludzie XXI wieku nie rozumieli że każda żywa istota potrzebuje swojego terytorium?. Może warto by chociaż eksperymentalne ewakuować mieszkających w ogromnych willach z basenami do M-2 z ciemną kuchnią - może rozjaśniłoby im się,że zwierzęta potrzebują naturalnego środowiska.Trzymam kciuki za te organizacje i życzę wytrwałości w swych założeniach. Wam Kochani dziękuję za kolejne edukacyjne słowa. Pozdrawiam. Mami