Polskę i Indonezję oprócz
podobieństwa godła i flagi, łączy także zamiłowanie do piłki nożnej. W każdy
weekend przy tutejszych centrach handlowych organizowane są transmisje
najciekawszych meczów z Europy. Pomimo późnych godzin nocnych (przesunięcie
czasowe w stosunku do Europy to 5 lub 6 godzin), punkty z telebimami odwiedzają
tłumy kibiców, ubranych w koszulki swoich ulubionych drużyn. Tutejsze
telewizje, które są organizatorami tych wydarzeń, zapraszają także
cheerleaderki, które podzielone na dwie ekipy, konkurują ze sobą w przerwie
meczu. Oczywiście w koszulkach zespołów rywalizujących na boisku. Choć wydaje
się to nieprawdopodobne, przynajmniej z punktu widzenia europejczyka, zabawy te
odbywają się bez alkoholu. Futbolowej gorączce na indonezyjskich ulicach,
emocjom i nerwom tutejszych kibiców, nie towarzyszy smak złocistego napoju, ani
żadnego innego procentowego specyfiku.
W dzień, kiedy rozgrywany jest
mecz ulubionego teamu, fani manifestują swoje przywiązanie przez chodzenie w
klubowych koszulkach, czasami wykonanych techniką batiku (charakterystyczny dla
Indonezji sposób barwienia tkanin), również do pracy, jeszcze zanim zrobi się
ciemno.
batikowa koszula Chelsea Londyn |
Dzieciaki, chcące szlifować swoje
piłkarskie umiejętności, bynajmniej nie mają takich warunków jak w kraju nad
Wisłą. Orlika jak dotąd nie widziałem żadnego, ba, w ogóle trawę tutaj dostrzec
to nie lada sztuka!
Chapeau bas, dla tych młodych Indonezyjczyków, pochodzących z biednych rodzin, którzy w niedzielny poranek biegają bez butów za zeszmaconą piłką, z której oderwały się już wszystkie łatki, na kamienisto – piaszczystym klepisku, gdzie nikt nigdy nie widział źdźbła trawy. Bramki wyznaczają większe kamienie, czasami jakiś grubszy patyk, wbity w twardą, wysuszoną ziemię. Jasne oczy, zanurzone w ciemnych twarzach, w ogóle nie ukazują trudu i wysiłku. Już przywykli do poranionych stóp, potłuczonych od upadków na żwirowisku kolan. A musicie wiedzieć, że nogi nie odstawiają, walczą do ostatniego tchu. Cały czas uśmiechnięci i rozradowani, że mogą pograć „w gałę”, poczuć się jak ich idole ze szklano-plastikowych, elektronicznych pudełek. W piłce widzą także ucieczkę od biedy i szarego życia, to ich szansa na lepszy byt.
Chapeau bas, dla tych młodych Indonezyjczyków, pochodzących z biednych rodzin, którzy w niedzielny poranek biegają bez butów za zeszmaconą piłką, z której oderwały się już wszystkie łatki, na kamienisto – piaszczystym klepisku, gdzie nikt nigdy nie widział źdźbła trawy. Bramki wyznaczają większe kamienie, czasami jakiś grubszy patyk, wbity w twardą, wysuszoną ziemię. Jasne oczy, zanurzone w ciemnych twarzach, w ogóle nie ukazują trudu i wysiłku. Już przywykli do poranionych stóp, potłuczonych od upadków na żwirowisku kolan. A musicie wiedzieć, że nogi nie odstawiają, walczą do ostatniego tchu. Cały czas uśmiechnięci i rozradowani, że mogą pograć „w gałę”, poczuć się jak ich idole ze szklano-plastikowych, elektronicznych pudełek. W piłce widzą także ucieczkę od biedy i szarego życia, to ich szansa na lepszy byt.
W Indonezji, zresztą podobnie jak
w Polsce, piłkarze zarabiają dużo, za dużo, i niewspółmiernie do swoich
umiejętności.
Poziom gry reprezentacji w ostatnich miesiącach sięgnął dna. Indonezja w ostatnim rankingu FIFA uplasowała się na 170. pozycji – najniższej w historii. Wiadomo już, że nie zagra na kolejnych Mistrzostwach Świata w Brazylii w 2014 roku. Po ciężkim dwumeczu z Turkmenistanem (1:1 i 4:3) zakwalifikowała się do fazy grupowej (3 runda), gdzie przegrała wszystkie 6 spotkań, tracąc 23 bramki, a zdobywając 3. W azjatyckich rozgrywkach międzypaństwowych i międzyklubowych również nie jest lepiej. Jedyny raz, kiedy reprezentacja Indonezji zakwalifikowała się do Mistrzostw Świata był w roku 1938. Wtedy to, jako Indie Holenderskie (nie był to wówczas kraj niepodległy), pierwszy kraj azjatycki i jedyna jak dotąd kolonia, wzięły udział w tej imprezie. Na turnieju we Francji, piłkarze Indonezji, pod nazwą Indii Holenderskich, rozegrali tylko jeden mecz. W pierwszej rundzie przegrali z Węgrami 6:0.
Poziom gry reprezentacji w ostatnich miesiącach sięgnął dna. Indonezja w ostatnim rankingu FIFA uplasowała się na 170. pozycji – najniższej w historii. Wiadomo już, że nie zagra na kolejnych Mistrzostwach Świata w Brazylii w 2014 roku. Po ciężkim dwumeczu z Turkmenistanem (1:1 i 4:3) zakwalifikowała się do fazy grupowej (3 runda), gdzie przegrała wszystkie 6 spotkań, tracąc 23 bramki, a zdobywając 3. W azjatyckich rozgrywkach międzypaństwowych i międzyklubowych również nie jest lepiej. Jedyny raz, kiedy reprezentacja Indonezji zakwalifikowała się do Mistrzostw Świata był w roku 1938. Wtedy to, jako Indie Holenderskie (nie był to wówczas kraj niepodległy), pierwszy kraj azjatycki i jedyna jak dotąd kolonia, wzięły udział w tej imprezie. Na turnieju we Francji, piłkarze Indonezji, pod nazwą Indii Holenderskich, rozegrali tylko jeden mecz. W pierwszej rundzie przegrali z Węgrami 6:0.
Liga indonezyjska podobnie jak
cały kraj jest bardzo skorumpowana. Sędziowie podczas meczów boją się
zawodników. Dochodzi do przepychanek i pobić arbitrów. Brak indywidualnych kar
dla piłkarzy skutkuje jeszcze większą agresją. Wczoraj miałem okazję obejrzeć powtórkę
meczu Pelita Jaya – Persipura Jayapura, oczom
nie mogłem uwierzyć. Arbiter podyktował, słuszny rzut karny dla Pelita Jaya, po
czym rzucili się niego piłkarze Persipura. Zaczęli go kopać, popychać po prostu
bić. Aby załagodzić sytuacje na boisko wbiegł sędzia boczny, ale temu też się porządnie
oberwało. Co więcej, po tym wszystkim nikt nie został wykluczony z dalszej gry…Ani jednej żółtej i czerwonej kartki...W
dalszej części meczu sytuacja powtarzała się kilkakrotnie, a po ostatnim
gwizdku, rozpoczęła się istna wojna. Poniżej skrót tego spotkania.
Polska piłka ostatnimi czasy też
nie uchodzi za światową potęgę. W ostatnim rankingu FIFA uplasowaliśmy się na
54 miejscu, i powinniśmy mieć się na baczności, bo za chwilę może nas dogonić
Haiti. Wspomnę jeszcze o Panamie i Wyspach Zielonego Przylądka, które już nas
wyprzedziły. Jedynymi rzeczami, które mogą podbudować status polskiej piłki to
nieco większa kultura piłkarzy na boisku i możliwość rozgrywania spotkań na
zielonej trawie, ale czy to przypadkiem nie za mało??
Naszym piłkarzom to tylko podwyżka, miła atmosfera w szatni i na treningach oraz szacunek i prawdziwa pomoc ze strony związku pomoże a z tym to bywa różnie ;)
Całkiem fajnie ten batik wygląda.
Batiki klubowe nie są tutaj tak popularne jak zwykłe koszulki piłkarskie, ale niektóre ich wzory są bardzo oryginalne.
A co do polskich piłkarzy, to zobaczymy co pokażą we wtorek z rozochoconymi Anglikami. Pozdrawiam
No i kompromitacja na całego! Dachu im się nie chciało rozłożyć! Murawa zalana mecz przełożony na jutro. Tylko patrzyć na komentarze prasy angielskiej " w upał dach zamykają na ulewę otwierają" !
1:1, nie ma źle, ale kompromitacji i tak nie udało się uniknąć. Zawsze coś nie tak. Jak już nie sportowo, to organizacyjnie.