Surabajski dworzec kolejowy Gubeng przywitał nas koncertem
indonezyjskiego kwartetu. Czterech muzyków umilało czas podróżnym oczekującym
na pociąg. Co ciekawe, na peron wstęp mają tylko posiadacze biletów, więc
pożegnania odbywają się bez przesadnych wzruszeń. Nocny pociąg do Banyuwangi
przyjechał z niewielkim opóźnieniem. Jego wagony były bardzo zaniedbane, a
przedziały brudne. Bilety w najlepszej klasie EXECUTIVE gwarantowały
klimatyzację i…tylko klimatyzację. Przed północą dostaliśmy sprane i przestarzałe
koce, którymi przykryliśmy obleśne fotele. Uff, w końcu można było się oprzeć.
Przestrzeń na nogi minimum z minimum, więc marzenia o komfortowej podróży
poszły w zapomnienie. 7 godzin w indonezyjskim pociągu dało się we znaki.
Czuliśmy się połamani i zmęczeni jak nigdy wcześniej. O 5 rano dotarliśmy do
Banyuwangi. Słońce wychylało się zza ogromnych stożków wulkanicznych. Widok napawał optymizmem
mimo tak wykańczających ostatnich godzin.
|
widok z dworca w Banyuwangi |
|
|
Na trasę Banyuwangi – Meru Betiri
National Park – Alas Purwo National Park – Ketapang wynajęliśmy jeepa, kierowcę
i przewodnika (bez niego nie można wchodzić na tereny tutejszych parków
narodowych). Jak się później okazało była to najlepsza decyzja, bo żaden inny
środek transportu nie dałby rady na tej trasie. Zresztą wyboru za dużego też
nie było, tylko jakiś poczciwy kierowca bemo oferował, że zawiezie nas
wszędzie, gdzie tylko chcemy. No ale mimo wielkich chęci staruszka, wybraliśmy
jeepa.
|
nasz pojazd |
Trasa do Parku Narodowego Meru Betiri wiodła przez dżunglę.
Równikowy las, serpentyny i przepaście. Każdy kolejny zakręt wydawał się
bardziej ostry od poprzedniego. Na „drodze” pojawiały się małpy, które uciekały
na dźwięk klaksonu. Jeep skakał, a my razem z nim, po kamienistych podjazdach. Wyjeżdżając
zza jednego takiego podjazdu, zobaczyliśmy ogromną zieloną plantację, mnóstwo niewysokich
drzew przyozdobionych czerwonymi owocami, już dojrzałego kakaowca. Zaraz za
nimi palmy kokosowe. W samym centrum zielonej otchłani znajdowała się mała
wioska, która specjalizowała się w wyrobie cukru kokosowego.
|
wioska otoczona palmami - fabryka cukru kokosowego |
Proces produkcji tego
rodzaju słodzika jest bardzo skomplikowany. Sok palmowy, czyli najważniejszy
składnik wykorzystywany do produkcji cukru, jest bardzo wrażliwy na działanie
ciepła. Zaczyna fermentować kilka godzin po wydobyciu go z palmowych pączków. Indonezyjczycy
pracujący przy tym procesie muszą działać bardzo szybko, aby żadna kropla
cennego surowca nie została zaprzepaszczona. Najpierw przecierają sok przez
sito. Przetartą ciecz gotują z dodatniego kokosowego orzecha (zapobiega
kipieniu). Około pięciu godzin potrzeba, aby sok zgęstniał. Powstały syrop wędruje
na wielkie metalowe patelnie i ubijają go aż do momentu krystalizacji. Po tym
etapie przelewają produkt do bambusowej trzciny, gdzie zastyga i krzepnie. W
taki sposób powstają pyszne cylindry naturalnego cukru kokosowego.
|
proces twórczy |
|
i efekt końcowy |
Jadąc przez cudowne i dzikie bezdroża, zobaczyliśmy rzekę.
Wszystko pięknie, ale do cholery gdzie jest most? Nie ma. Kierowca się zatrzymał,
wrzucił jedynkę i ostro wdepnął pedał gazu. Jeep, z czteroosobową załogą na
pokładzie przebrnął z impetem przez rzekę i wdrapał się na brzeg. Po trzech
godzinach jazdy dotarliśmy do Sukamade, stacji obserwacyjnej Parku Narodowego
Meru Betiri. Otoczeni stacji to nic innego jak las równikowy, wypełniony po
brzegi dzikimi zwierzętami. Na spotkanie z nimi nie musieliśmy długo czekać.
Zaraz po zakwaterowaniu, do okna na tyłach pokoju podszedł młody jeleń.
Wyszedłem na ganek, a tam małpa coś wygrzebuje z kosza na śmieci. Już
wiedziałem, dlaczego w oknach są kraty… W najbliższej okolicy spotkałem także
małego krokodyla, któremu nie przeszkadzała obecność całej zgrai makaków.
Wyglądało to tak, jakby wspólnie coś upolowali i zajadali się zdobyczą. W
koronach drzew królowały czarne małpy i ogromne wiewiórki z ogonami dłuższymi
od ciała – jelarangi.
|
jeleń |
|
jelarang |
|
makak |
Najistotniejszym momentem wyprawy do Sukamade była nocna
wyprawa na żółwie. Uwierzcie mi, noc w okolicach równika, wydaje się dużo
bardziej ciemniejsza niż ta w Europie. Wyposażeni w latarki szliśmy przez
dżunglę - dookoła czerń. Przez ciemną zasłonę przedzierały się niespokojne
szelesty liści, ciche nawoływania małp, niepokojące szmery zza pobliskich
drzew. A to wszystko na wyciągnięcie ręki. Każdy dźwięk wydawał się jakby
wydobywał się tuż zza pleców. Kiedy skończył się las, a piasek zaczął wsypywać
się do butów zgasiliśmy światła i staraliśmy się być niewidzialnymi, aby
przypadkiem nie spłoszyć żółwi podczas rytuału składania jaj. Opiekun stacji i
jego współpracownik poszli „na łowy”, a my czekaliśmy pod osłoną gwiaździstego
nieba, aż coś się wydarzy, aż dostaniemy jakiś znak, że gdzieś zauważono
żółwie. Niezwykły widok jasnych punkcików na ciemnym tle, w pełni rekompensował
czas oczekiwania. Obrazu z taką ilością gwiezdnych kompilacji mogą mi
pozazdrościć etatowi pracownicy chorzowskiego planetarium. Po wielu godzinach wyczekiwania,
przerywanych snem na plaży, przy dźwiękach fal Oceanu Indyjskiego, udało się.
Nad ranem zobaczyliśmy małe żółwie, którym pomogliśmy przedostać się do wody.
|
żółwik |
Do Alas Purwo, czyli parku narodowego na samym końcu Jawy
dojechaliśmy około południa. Długa i nużąca droga, prowadząca przez stary,
wysuszony słonym nadmorskim wiatrem, las doprowadziła nas do G-LANDU. Raj dla
surferów, miejsce gdzie występują drugie, co do wysokości fale na świecie
(zaraz po Hawajach), znajduje się dokładnie na samym końcu tego parku. Biała
plaża i naprawdę ogromne fale, to właśnie jest mekka surferów. Na desce jeszcze
nie surfujemy, ale respekt dla wielkości oceanu (i baaaaardzo gorącego piasku) zostanie na wiele dni.
|
Alas Purwo National Park |
Widoki ZAJEB****!! :D I te żółwiki! Hmm ciekawi mnie smak tego cukru. Chociaż znając życie u nas kosztuje majątek...
Pozdrawiam!
Warto sprawdzić, eksportowane do Polski, zapuszkowane, indonezyjskie tuńczyki znowu koszmarnie drogie nie są ;] Według mnie smaku tego cukru nie można określić jednoznacznie. Bardzo słodki, ale nie zamulający, z kokosowo - karmelową nutą. Co więcej daje bardzo dużo energii. Pozdrawiam