Z Surabaji do, położonej w
centralnej części Jawy, Jepary jeżdżą tylko 3 autobusy w ciągu doby. Mając na
uwadze, że Indonezja to czwarty, co do liczby ludności kraj na świecie,
wiedzieliśmy, że zajęcie miejsca w jednym z nich nie będzie łatwym zadaniem. Już
samo wejście do przepełnionego pojazdu graniczyło z cudem…
Autobus dopiero, co wjeżdżał w
zatoczkę, kiedy dziki indonezyjski tłum otworzył tylne drzwi i kurczowo się do
nich przyczepił, nie bacząc na to, że pojazd wciąż wpasowuje się w pas
parkingowy. Uwieszeni na drzwiach ludzie, bujali się wraz z nimi, raz do
przodu, raz do tyłu, w zależności od biegu wrzuconego przez kierowcę. Nam, jako
pierwszym udało się wejść przednimi drzwiami. Po małych roszadach między
pasażerami znaleźliśmy dwa miejsca obok siebie. Niestety, osoba, która była tuż
za nami, na kolejny autobus musiała poczekać do rana…
Portowe miasteczko – Jepara – to brama
do Karimunjawy (archipelag składający się z 27 wysp, położony na Morzu
Jawajskim). Statki do największej wyspy archipelagu odpływają, co dwa dni, a
rejs w zależności od łodzi trwa od 2 do 8 godzin. Malutkie wyspy, jeszcze nie
odkryte przez zachodnich turystów, są celem głównie Indonezyjczyków, pragnących
odpocząć od brudnych miast. Wielu z nich przybywa na Karimunjawę w poślubną podróż
– wyspy dają możliwość usłyszenia własnych pragnień. Prąd, który uruchamiany
jest tylko na kilka nocnych godzin, nie zakłóca harmonijnego klimatu i spokojnego
trybu życia mieszkańców. Spacerując po Karimun Kota (jedyne miasteczko na 27
wyspach, położone na największej z nich) wyczuwa się rodzinną atmosferę i
serdeczność Ludzie siedzący na gankach swoich skromnych domów spędzają czas na rozmowach
i plotkach. Dzięki nieskażonym przez technikę umysłom, mieszkańcy Karimunjawy
mają czas na wszystko. Brak pośpiechu i zachodnio-cywilizacyjnych smyczy
(komórki, Internet, telewizja) czyni ich życie prawdziwie wolnym i szczęśliwym.
port Kartini - zamiana ról |
blogowanie na Nirwana Beach |
Kobiety, zaraz po wschodzie
słońca, wychodzą w pole i zbierają kacang panjang. Przed południem wracają z
pełnymi koszami długiej fasoli (nie mylić z fasolą szparagową), zasiadają w
pidżamach (tak najwygodniej) przed domami i w czasie ożywionych dyskusji, myją
i obierają zielone warzywo. Dzieci do szkoły chodzą w czerwonych mundurkach.
Podczas przerw między lekcjami wybiegają z klas i ustawiają się w kolejce po
słodkości lub es sirup, czyli bryłę lodu, polaną bardzo słodkim syropem i
zalaną wodą. Dla tych, którzy mają dłuższą przerwę podawany w szklankach, a dla
tych, którzy muszą zaraz wracać do sali, w plastikowych woreczkach ze słomkami.
Rolnictwo, sadownictwo, hodowla drobiu i stolarstwo należą do najczęstszych
aktywności panów. Dzięki temu, że drzewa mangowca, czy zagrody z kurami i
kozami, znajdują się tuż za domostwami, mężczyźni cały czas mają na oku
gospodarstwo i cały dobytek. Również małe zakładziki, w których wyrabiają
podstawowe meble lub naprawiają rowery otwierane są tuż przy domach. Dzieci
wracające ze szkoły cieszą się na spotkanie i rozmowę z rodzicami. Nikt nie
okazuje oznak znudzenia, mimo tego, że na wyspie każdy dzień wygląda podobnie
od wielu lat. Pielęgnowane od pokoleń tradycje widać na Karimunie na każdym
kroku.
dzieci po szkole |
pracujące kobiety |
Głównym miejsce spotkań w Karimun
Kota jest piłkarskie boisko – za dnia oblegane przez boso biegających
entuzjastów futbolu, wieczorem zamienia się w miejsce spotkań. Wraz z
zachodzącym słońcem zielone połacie trawy zostają przykryte foliami i kocami,
na których zasiadają mieszkańcy by zjeść kolację. Dania składające się głównie
z ryżu i owoców morza przygotowywane są w zgromadzonych dookoła placu
czterokołowych budkach. Piknikowy nastrój i fenomenalny zapach
świeżopieczonych, na bambusowych paleniskach, ryb sprawia, że na ucztę
przychodzi wiele osób. Miejsca starczy dla każdego, bo gdy zapełni się murawa,
są przecież jeszcze chodniki, krawężniki i ulice.
Archipelag to jednak nie tylko
największa wyspa, gdzie wiodą życie mieszkańcy Karimun Kota. Odwiedzając kilka
z nich można odnieść wrażenie, że port w Jeparze to brama do raju. Błękitne
wody, otaczające malutkie, prześliczne wysepki cieszą oczy i wywołują zachwyt.
Wskakując do morskiej otchłani można podziwiać setki kolorowych rybek,
pływających na tle równie barwnych koralowych raf. Stojące nad wodą domki, do
których prowadzą długie drewniane pomosty, w połączeniu z otaczającymi je
przezroczystymi wodami tworzą rajską scenerię, a odpoczynek na bialutkim
piasku, w cieniu kokosowych palm jest tutaj niezapomniany.
moja wyspa! |
Gratuluję zdobycia swojej wyspy!
Bardzo spodobała mi się ta myśl: "Dzięki nieskażonym przez technikę umysłom, mieszkańcy Karimunjawy mają czas na wszystko". Niedawno o tym myślałam, jaką plagą jest teraz mówienie "nie mam czasu" i jaka tak w zasadzie jest to bzdura.
Szkoda, że nie zamieściłeś zdjęć z boiskowego pikniku, za to wszystkie inne są malownicze i cieszą moje miejskie oko.
Tak sobie myślę, że musisz czuć prawdziwą ekscytację i to na co dzień, będąc w takich miejscach i żyjąc mocniej niż ci wszyscy co tutaj "nie mają czasu", a pozostają w tym samym miejscu dzień za dniem.
Pozdrowienia, Mati!
Pulau Patera będzie widnieć na najnowszych edycjach map, tylko trzeba będzie się wyposażyć w bardzo grubą lupę, żeby ją zobaczyć! :-)
W Indonezji, za to wszyscy mają czas na wszystko. Króluje tutaj cabel time - długi jak stąd do nie wiadomo dokąd. W przeciwieństwie do zachodniej cywilizacji, która ma nowe uzależnienie - brak czasu. Nieznośna choroba, którą trzeba leczyć. To niesamowite, jak pustka (brak czasu) może zastępować inną pustkę, tą emocjonalną. Europa uzależniła się od nie bycia sobą. Pomagały w tym narkotyki, alkohol, seks, a teraz - brak czasu. Co będzie następne? Może faktycznie koniec świata?
Pozdrawiam mających czas.